Błędy poznawcze u ludzi
Każdy posiada jakieś błędy poznawcze inni mniej lub bardziej. Podkoloryzowują rzeczywistość po to by dopasować relatywnie swoją prawdę. Często powstają ideologie, które tworzą paradygmat danego spostrzeżenia. Jesteśmy niewolnikami takich błędów poznawczych z różnych powodów. Często religijnych, obyczajowych, towarzyskich, społecznych, kompleksowych, nienawistnych itd. Gdy popadamy w taki błąd to chcemy wierzyć, że nasza teoria jest prawdziwa i nie dopuszczamy argumentów z zewnątrz.
Gdyby tak było to nasza duma byłaby zhańbiona- „bo jak to tyle lat żyłem w błędzie?”. Często brniemy w dalszym przekonaniu tej ideologii i żaden argument do nas nie trafia, bo nie potrafimy się przyznać do błędu. Niestety nasze poglądy trzeba weryfikować zgodnie z rzeczywistością i nieustannie się uczyć nowych rzeczy po to by nie popaść w to co już nieaktualne.
Istnieje też teoria podejścia do ambicji. Można być bardziej konserwatywnym, wycofanym czy bojaźliwym. Można być też bardziej agresywnym, przedsiębiorczym, głodnym odkryć. Zatem w obliczu realnego lub nierealnego zagrożenia powstają hipotetyczne 2 pytania: Czy walczyć czy olać ten temat. Na przestrzeni wieków każdy się z tym zastanawiał. W zależności od poglądów, danej sytuacji, danego samopoczucia, danego rozkazu itp. podejmował konkretną decyzje. O ile w średniowieczu było znacznie więcej wojen niż dotychczas to podejście konserwatywne, bojaźliwe i wstrzemięźliwe do pewnych posunięć miało znaczenie większe niż teraz.
Czasem dobrą obroną był właśnie atak co mieszało pojęciami, gdyż nie było to bojaźliwe, choć w pewnym sensie było. Atak powodował rozwiązanie sytuacji i wygonienie wroga, co powodowało przywrócenie dawnego ładu. Zatem powrót do korzeni. Zatem konserwatyzm. Sam motyw ludzi zapewne rodził się w strachu i nie był to atak na miano ataku na testosteronie, lecz atakiem desperacji. Ludzie mogli się poddać, być zniewoleni lub zaatakować i odzyskać swój spokój. Czyli cel był zmniejszyć strach, więc musieli zwiększyć strach bo musieli przeprowadzić atak. Liberalni raczej by tkwili w tym strachu licząc na jakąś litość. Raczej by nie zaatakowali, a strach dnia codziennego być może nie był dla nich tak uwłaczający jak u konserwatystycznych ludzi, dlatego mogli nie przeprowadzać ataku. Piszę w skrótowym hipotetycznym stylu. Wiadomo, że ilość motywów może być wiele, ale ogólnie pewne zjawiska można uśrednić na takie działania bardziej konserwatywne lub liberalne.
Obecnie wojen mamy znacznie mniej, choć putinflacja zaburza statystykę. Przeważa podejście liberalne. Oczywiście przenika jak sinusoida raz więcej takich, a raz takich poglądów, lecz ogólnie ludzie aż tak nie boją się, że zostaną zabici, więc są skłonni bardziej wnikać w nowoczesne rozwiązania. Nikt nie jest w 100% konserwatystą lub 100% liberałem. Zawsze jakieś cechy się mieszają. Dominuje generalnie swoboda. Obecne problemy świata nie są skupione na wojnie, gdyż świat jest mało podatny na propagandę taką jaka była kiedyś. Dojść do źródeł jest łatwo. Dziennikarze. Internet. Wszystko hamuje możliwość wejścia na pieriestał bez skazy.
Oczywiście istnieją teorie spiskowe. Istnieją różne powody ataku na dane kraje. Lecz nie na taką skalę jak kiedyś, gdy nikt nie mógł tego uzasadnienia podważyć i cały naród wierzył, że to co się stało było słuszne. Często tylko w celu podtrzymania władzy.
Obecnie zamiast problemu wojen istnieje problem ratowania zwierząt, ratowania palącego się lasu, korona wirus, globalne ocieplenie, ewentualnie terroryzm lub napływ emigrantów. Istnieją podejścia ludzi które motywują ich do konkretnych działań. Np. przekonanie konserwatywne często chronić chce kraj od napływu imigrantów, ale za to raczej oni nie chcą wierzyć w globalne ocieplenie i na odwrót liberałowie(statystycznie).
Pomijając wątek czy konserwatyzm motywuje do działania w kontekście obrony tego co było, a liberalizm chce zmian i to jest jego motywacją do działania, można rzec, że istnieją pewne grupy poglądów, które motywują nas do konkretnych zachowań. Te grupy są konsekwencją naszego otoczenia, sytuacji oraz naszych genów. Nie wiadomo ile realnie na prawdę potrzebujemy konkretnego zachowania, a ile jest w tym chorej wyuczonej ideologii. Nikt tego nie zbada.
Ja staram się żyć bez ideologii, ale i tak wiem, że jestem nią w jakiś tam sposób okuty. I gdybym był wszechwiedzący to bym mógł stwierdzić, że to ma sens a to nie. Ale nie ma kolorów czarnych i białych wyłącznie. Zawsze jak przyciągnę imigrantów to będę miał tanią siłę roboczą, ale konsekwencja może być że nie będziemy żyć wśród Polaków. Dlatego nie da się tego dobrze rozwiązać.
Ale wracając do pominięcia wątku 🙂 to istnieją pewne rzeczy, które ciężko rozwiązać. Takie rzeczy jak globalne ocieplenie, wojny polityczne, polityka, ekonomia, pieniądz wg. szkoły chicagowskiej lub tej inflacyjnej(bez pokrycia w złocie) są tematem obecnych ludzi. Czy warto się przejmować tym? Buddyjskie podejście mówi, że nie warto. Agresywne podejście to że trzeba walczyć i wygrywać. Jest wiele teorii spiskowych, że atak na WTC jest zaplanowany. Inne teorie mówią, że nie jest.
Co jest zatem teorią? Co jest prawdą? Czy warto się tym interesować w ogóle? Wydaje mi się, że z reguły nie. Nie warto. Nie warto jeżeli to nas nie dotyka. Lepiej zająć się rzeczami swoimi i polepszać swoje życie. Ale tu powstaje konflikt, gdyż nie wiadomo kiedy dane zjawisko jest realnym zagrożeniem a kiedy nie. Do tego konserwatyści powiedzą, że imigranci zepsują naród, liberalni tego nie powiedzą, ale wyjdą na ulicę gdy będziemy zanieczyszczać tlen starymi niewydajnymi piecami. Ciężko się połapać w tym wszystkim i dać jednoznaczną odpowiedź czy iść na wojnę czy nie iść. Czy bić się z policja czy nie. Czy moja walka ma jakiś sens czy jestem tylko częścią manipulacji wytworzonego trendu obecnie.
Moja odpowiedz brzmi „nie”. Nie idź. Nie walcz. Jest dobrze. W 95% przypadków nic nie wygrasz, nic nie udowodnisz, Twoje życie się nie zmieni… Aczkolwiek pewne rzeczy się pojawiają gdy zaczynają ginąć ludzie i wtedy w tych 5% warto wyjść na ulicę, bo być może trzeba coś obalić, być może trzeba spróbować czegoś nowego. Ale….. Z dużym naciskiem na „ALE”. Więc, ale… ludzie powinni być mniej konserwatywni w pewnych poglądach. Otwartość więcej dawała dobrego niż złego.
Średniowiecze to powiedzmy dominacja konserwatyzmu. Jeżeli się nie broniło to swego genu się nie przedłużyło. Trzeba było się bić o swoje. Obecnie problemy przekształciły się w mniej drastyczne i liczba śmierci z podobnego tytułu stała się znikoma. Zatem trzeba otworzyć się i nie bać nowych rozwiązań. Trzeba odwrócić trend konserwatywny na bardziej liberalny.
Liberalny, ale z domieszką takiego konserwatyzmu, który pozwala normalną egzystencję. Nie socjalizm, nie centralizacja, lecz prywatne posiadłości, prywatne przedsiębiorstwa, zachowanie jakiejś w miarę stałej wartości pieniądza. Odwrócenie proporcji powiedzmy 80% konserwatyzmu do 20% liberalizmu, znanego w średniowieczu na proporcję 95% liberalizmu i 5% konserwatyzmu. Taka proporcja jest bliższa obecnemu światu. Wydaje mi się, że gdyby jakoś średnio to policzyć to obecnie mamy pewnie około 50% tego i tego. Ale świat ma zdecydowanie mniej problemów związanych z wojnami czy utratą majątków, zatem należy nastawić się na inną proporcje. Należy przestać się bać.
Dodatkowo te 95% liberałów muszą nie być skrajną lewicą tylko zachowywać pewne podstawowe zasady takie jak obrona prywatnej własności. Każdy ma prawo posiadania ziemi, domu, własności. Ta część konserwatywna MUSI być pozostawiona bez zmian w takim liberalnym człowieku. Wtedy nic się nie rozsypie, a proporcja 95% do 5% da efekt w postaci rozwoju świata, otwartości, korzystaniu z nowoczesnych rozwiązań, co ograniczy niepotrzebną prace.
Najtrudniejszym zadaniem jest jak to osiągnąć. Jak osiągnąć zadanie prawie niewykonalne? Tutaj zaczyna się cała zabawa. To się i tak dzieje samo. Ludzie coraz bardziej idą w stronę rozwiązywania problemów, sprawdzają czy to globalne ocieplenie to prawda, sprawdzają czy ci imigranci są tacy źli itd. To samo się odwraca. Ciężko odgórnie komuś narzucić pogląd jaki ma reprezentować, by czytał wyłącznie te książki które wspierają jego dany pogląd. Ale czy się nie da? Myślę, że się da. Władza może wiele. Ludzie publiczni mogą też. Sęk w tym żeby to coś załapało. Chwyciło za serce i zmieniło postawę jeżeli jest błędna.
Mamy coraz więcej czasu, coraz więcej się uczymy, więc możemy dyskutować ze sobą nawzajem o pewnych sprawach i rozwiązywać je w najelastyczniejszy sposób. Nie warto rozmawiać z bunkrami, gdyż oni i tak nie zmienią swoich poglądów. Będą przydatni jako liderzy swoich ideologii lub po prostu pionki. Natomiast wiele osób ma swoje poglądy, lecz są otwarci na nowe doznania, nowe spostrzeżenia i z takimi osobami warto rozmawiać. Warto szerzyć ten mem liberalny, by było nas jak najwięcej. Warto dla rozwoju ludzkości zwiększyć go do opisanej ów wyżej proporcji, zachowując pewne normy konserwatyzmu, które są nieodzowne.
Brak komentarzy
To comment you need to be logged in!